Rzeczą jasną jest to, ze kobiety w ciąży powinny korzystać ze swoich przywilejów, np takich jak pierwszeństwo w kolejce w sklepie... jednak czasami niektóre myślą, że skoro są w ciąży to wolno im wszystko... a tak nie jest.
Pewna ciężarna kobieta nie uważała, że jej stan jest chorobą. Była jednak zdania, że ludzie powinni wykazać się w stosunku do niej empatią, a przynajmniej jej nie przeszkadzać. Dziś już wie, że nie każdy ma takie nastawienie, jakby sobie tego życzyła. Jej spojrzenie na świat zweryfikowała sytuacja, która przytrafiła jej się podczas podróży autobusem. Zaznaczmy, że nie miała przy sobie biletu.
Zawsze mnie dziwiło narzekanie na osoby sprawdzające bilety. Słyszałam straszne rzeczy, a przecież wystarczyło kupić bilet. Tylko winny głupio się tłumaczy. Właśnie zmieniłam zdanie, bo przeżyłam taką sytuację. Zrobiono ze mnie niemal przestępcę, zupełnie ignorując mój stan
Pomimo tłumaczeń i próśb wlepiono mi mandat. Tylko tego mi teraz brakowało. Ludzie jednak nie są aż tak życzliwi, a szacunek wobec ciężarnych to towar deficytowy
Taka sytuacja może przydarzyć się każdemu. Chociaż jestem legalistką i uważam, że trzeba przestrzegać przepisów, te w wyjątkowych sytuacjach można nagiąć. W tym przypadku wręcz się powinno. Ciężarna z dużym brzuchem to łatwy cel dla kanara, bo nie będzie się awanturować i nie ucieknie nagle na przystanku. Pan dostanie pewnie prowizję od złapania złodziejki, dlatego tak mu zależało
Może po kolei. Komunikacją miejską podróżuję od wielkiego dzwonu. Do pracy zawsze podwoził mnie mąż, bo miał po drodze. Jak trzeba było coś załatwić, a on nie był dostępny – mogłam prosić o pomoc rodziców. Tego dnia sytuacja trochę się skomplikowała. Nikt nie mógł mnie zabrać, a miałam wyznaczony termin u lekarza. Kilka przystanków od domu, więc pół biedy
Sprawdziłam sobie, czym i kiedy dojechać. A także, jaki dokładnie bilet mam sobie kupić.
Autobus był punktualnie, co miło mnie zaskoczyło. Z tyłu głowy miałam cały czas – jak wejdziesz, to znajdź automat i kup bilet 20-minutowy. A najlepiej dwa, żeby mieć na drogę powrotną. Straciłam wątek, kiedy weszłam do środka i zobaczyłam gęsty tłum ludzi. A w oddali tylko jedno wolne miejsce siedzące. Ruszyłam w jego kierunku, bo nie chciałam nikomu wisieć nad głową. Udało się i poczułam się spełniona
Do czasu, kiedy z przodu pojazdu zrobiło się zamieszanie. Zablokowali kasowniki i dwóch kontrolerów zaczęło sprawdzać bilety. Wtedy sobie przypomniałam, co miałam zrobić. Chciałam to grzecznie wytłumaczyć i poprosić wyjątkowo o akt łaski. A jeden z nich do mnie: proste pytanie – ma pani czy nie? I już wyciąga ten swój notesik. Oczy mu się świecą, że złapał bandziora na gapę
Mówię spokojnie, że źle się czuję. Musiałam na chwilę usiąść i planowałam zaraz kupić bilet. On na to: no to pech
Rzeczywiście pech. Pech, że trafiłam na tak nieczułego typka. Myślę, że gdyby to była kobieta, to sprawa zakończyłaby się inaczej. Ten facet wręcz czerpał satysfakcję z tego, że mnie dorwał. Ludzie stoją wokół, kilka osób stanęło w mojej obronie, ale to nic. „Proszę się rozejść!” – wrzasnął niczym antyterrorysta. Absurdalnie to zabrzmiało w zatłoczonym autobusie. Na pamiątkę dostałam mandat na ponad 100 zł
Do lekarza dotarłam tak zdenerwowana, że ciśnienie miałam na granicy życia i śmierci. Rozumiem, że zasady są po to, aby je przestrzegać. Jeżdżąc na gapę w pewnym sensie okradamy miasto, bo ono musi więcej dokładać do komunikacji. Bilety to w dużej części finansują. Dla mnie to oczywiste i zawsze kasuję, kiedy zdarza mi się korzystać. To naprawdę była wyjątkowa sytuacja i przeoczenie spowodowane stanem zdrowia, a nie bezczelne oszustwo
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby się nie zlitować nad ciężarną z wielkim brzuchem? Odpowiedzcie sobie sami
Czy Waszym zdaniem kanar powinien przymknąć oko na ciężarną kobietę, która podróżowała środkiem komunikacji miejskiej bez biletu? A może wszyscy powinni być weryfikowani w ten sam sposób i ciążą nie ma tutaj nic do rzeczy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz